Czy sprzedaż Alaski 30 marca 1867 roku za 7,2 mln USD jest największą transakcją na rynku nieruchomości?
Na pewno nie! Nie jest ani pierwszą tego typu transakcją, ani największą. Ma jednak znaczenie specjalne ze względu na późniejsze wydarzenia oraz dla nas Polaków ze względu na polski wątek w tej transakcji.
Zakup terytoriów przez Amerykę nie był nowym pomysłem. Thomas Jefferson odkupił od Francji w 1803 r. Luizjanę za 15 mln USD. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić wizytę w USA bez zobaczenia słynnej francuskiej dzielnicy i Bourbon Street w Nowym Orleanie. W 1848 r. nabyto od Meksyku za 15 mln USD Teksas, Kalifornię, Utah, Wyoming, Kolorado, a pięć lat później za kolejne 10 mln USD – część Nowego Meksyku oraz Arizony. Amerykańscy politycy zastanawiali się jeszcze nad Kubą i San Domingo (Haiti), ale Hiszpania na propozycję USA odpowiedziała negatywnie.
Wyobraźmy sobie dwa scenariusze w kontekście wydarzeń z października 1962 roku. Gdyby Rosja nie sprzedała 95 lat wcześniej Alaski, ówczesny Związek Radziecki mógłby rozmieścić pociski nuklearne w pierwsze kolejności właśnie na Alasce. Gdyby natomiast USA udało się zrealizować pomysł zakupu Kuby i San Domingo, być może świat nie przechodziłby kryzysu kubańskiego.
Przyczyny, dla których Rosja chciała pozbyć się Alaski (odległej prowincji), wydawały się ówcześnie racjonalne. W razie amerykańskiej czy brytyjskiej agresji Rosja i tak nie była w stanie jej obronić. Alaska sąsiadowała z Kanadą należącą do Korony Brytyjskiej, niedawnego przeciwnika w wojnie krymskiej. Panowało też przekonanie, że kraina ta jest dla Rosji wyłącznie źródłem wydatków. Do zamorskiej prowincji było też daleko, karawany z futrami szły stamtąd do Petersburga rok. Kolej Transsyberyjska powstała prawie ćwierć wieku później.
W nieoficjalnych rozmowach rosyjskich decydentów ustalono minimalną kwotę sprzedaży na 5 mln USD. Kiedy po burzliwych negocjacjach ustalono cenę o prawie połowę większą niż zakładane minimum (dzisiejszy odpowiednik 120 – 150 mln USD) baron de Stoeckl był podwójnie zadowolony. Jednym z głównych negocjatorów transakcji ze strony amerykańskiej był generał Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski, cioteczny brat Fryderyka Chopina, który następnie pełnił bliżej nieokreśloną funkcję administracyjną na terytorium Alaski. W 2002 roku, na Kapitolu, ambasador Polski wywołał „kontrowersję”, twierdząc, że Włodzimierz Krzyżanowski był pierwszym gubernatorem Alaski. Informacja ta nie ma potwierdzenia w źródłach amerykańskich i powstała najprawdopodobniej na skutek błędnego tłumaczenia pamiętników Krzyżanowskiego. Rzecznik ambasady polskiej, Artur Michalski, przyznał, że ambasada popełniła błąd i stała się ofiarą legendy.
Amerykanie nie byli zachwyceni pomysłem zakupu Alaski. To „lodowa pustynia” i „już wyciśnięta cytryna” – twierdziła prawie 150 lat temu gazeta „New York World”. I pytała: „po co Ameryce nowe terytorium, skoro ma tyle terenów, że nie może ich zaludnić, a kupno Alaski zwiększy jeszcze liczbę Indian, z którymi i tak jest dość kłopotów. W dodatku to odległe terytorium nie jest bezpośrednio połączone z naszym krajem i położone jest niebezpiecznie. Z wyjątkiem Aleutów i wąskiego pasa ziemi wzdłuż południowego wybrzeża nie warto wziąć tej ziemi nawet za darmo. Chyba, że znajdzie się tam jakieś złoto”. Alaskę wyśmiewano, nazywając ją „lodówką Sewarda” albo „ogrodem niedźwiedzi polarnych”. Ale Seward i wpływowy senator Charles Sumner uważali, że są ważne powody natury politycznej, by kupić Alaskę. Ich zdaniem taki krok naruszał interesy Brytyjczyków, którzy nie mogli już przyłączyć tego terytorium do Kanady.
Jak się okazało 30 lat później był to „interes życia” – w Klondike odkryto złoto. Dziś koncerny wydobywcze zarabiają tam krocie, a mieszkańcy żyją w dostatku. Alaska, jako jedyny stan nie pobiera od obywateli podatków, lecz wypłaca im dywidendy z opłat za wydobycie ropy naftowej. Dzisiaj nad Klondike nie ma już poszukiwaczy złota, lecz na Alasce złoto ciągle jest wydobywane. Są także złoża platyny, rudy miedzi, cyny, niklu i uranu; rozwinięty przemysł petrochemiczny, drzewny, papierniczy, hodowle reniferów i lisów. Morze dostarcza ogromnych ilości łososi, śledzi, krabów, langust czy krewetek.
Choć dzisiaj ciągle pojawiają się osoby wyliczające, że transakcja ta przysporzyła Ameryce (jako krajowi) więcej kosztów niż zysków, to dla nas Polaków jest przysłowiowym „numerem jeden” i na pewno jedną z najważniejszych transakcji na świecie.
Doradca KPGN.pl
Leszek A. Hardek
Doradca (DRN), ENF, zarządca i pośrednik
INTERCENTRUM Biuro Doradztwa i Obsługi Nieruchomości [ zobacz ]