150 rocznica jednej z największych transakcji na rynku nieruchomości.
W dniu 30 marca 1867 roku za 7,2 mln USD Amerykanie kupili od Rosji Alaskę. Transakcja ta nie jest ani pierwszą tego typu, ani największą. Ma jednak specjalne znaczenie ze względu na późniejsze wydarzenia oraz dla nas Polaków ze względu na „polskie wątki, a przez niektórych nazywana „polską transakcją”.
W 1867 roku zakup terytoriów przez Amerykę nie był nowym pomysłem. Wcześniej amerykanie zrealizowali kilka innych i znacznie większych transakcji. Thomas Jefferson odkupił od Francji 30 kwietnia 1803 r. Luizjanę za 15 mln USD. Trudno sobie dzisiaj wyobrazić wizytę w USA bez zobaczenia słynnej francuskiej dzielnicy i Bourbon Street w Nowym Orleanie. 45 lat później za taką samą kwotę nabyto od Meksyku Teksas, Kalifornię, Utah, Wyoming, Kolorado, a pięć lat później za kolejne 10 mln USD – część Nowego Meksyku oraz Arizony. Amerykańscy politycy zastanawiali się jeszcze nad Kubą i San Domingo (Haiti), ale Hiszpania na propozycję USA odpowiedziała negatywnie.
Nie można również zapomnieć o pierwszej „spektakularnej” transakcji na terytorium ameryki kiedy w 1626 roku Peter Minuit (dyrektor generalny Nowych Niderlandów – kolonii holenderskiej w płn.-wsch. części Ameryki Północnej) wykupił wyspę Manhattan od indiańskiego plemienia Delawarów za dobra o wartości 60 guldenów holenderskich. Jedna z legend mówi, że Delawarowie odsprzedali wyspę za szklane paciorki, których wartość szacowano na 24 dolary!…
Wróćmy jednak do zakupu Alaski i wyobraźmy sobie dwa scenariusze w kontekście wydarzeń z października 1962 roku. Gdyby Rosja nie sprzedała wcześniej Alaski, ówczesny Związek Radziecki mógłby rozmieścić pociski nuklearne w pierwsze kolejności właśnie na Alasce, co mogłoby mieć poważne konsekwencja dla ówczesnego układu sił politycznych na świecie. Gdyby natomiast USA udało się zrealizować pomysł zakupu Kuby i San Domingo, najprawdopodobniej świat nie przechodziłby kryzysu kubańskiego. Można również zadać pytanie jak potoczyłaby się wojna z Japonią w kontekście strategicznego ulokowania baz wojskowych i bez zaopatrzenia właśnie z Alaski.
Przyczyny, dla których Rosja chciała pozbyć się Alaski (odległej prowincji), wydawały się ówcześnie racjonalne. W razie amerykańskiej czy brytyjskiej agresji Rosja i tak nie była w stanie jej obronić. Alaska sąsiadowała z Kanadą należącą do Korony Brytyjskiej, niedawnego przeciwnika w wojnie krymskiej. Panowało też przekonanie, że kraina ta jest dla Rosji wyłącznie źródłem wydatków. Do zamorskiej prowincji było też daleko, karawany z futrami szły stamtąd do Petersburga rok. Kolej Transsyberyjska powstała prawie ćwierć wieku później. Można również odnaleźć źródła twierdzące, że pomysł sprzedaży Alaski podsunęli carowi Aleksandrowi II „polscy doradcy”.
W nieoficjalnych rozmowach rosyjskich decydentów ustalono minimalną kwotę sprzedaży na 5 mln USD. Kiedy po burzliwych negocjacjach ustalono cenę o prawie połowę większą niż zakładane minimum (dzisiejszy odpowiednik 100 – 130 mln USD) baron de Stoeckl (człowiek o polskich korzeniach) był podwójnie zadowolony. Jednym z głównych negocjatorów transakcji ze strony amerykańskiej był generał Włodzimierz Bonawentura Krzyżanowski, cioteczny brat Fryderyka Chopina, który następnie pełnił bliżej nieokreśloną funkcję administracyjną na terytorium Alaski. W samych negocjacjach brało udział więcej Polaków głównie po stronie Rosyjskiej, choć w tamtym czasie formalnie obywateli innych krajów. W 2002 roku, na Kapitolu, ambasador Polski wywołał „kontrowersję”, twierdząc, że Włodzimierz Krzyżanowski był pierwszym gubernatorem Alaski. Informacja ta nie ma potwierdzenia w źródłach amerykańskich i powstała najprawdopodobniej na skutek błędnego tłumaczenia pamiętników Krzyżanowskiego. Rzecznik ambasady polskiej, Artur Michalski, przyznał, że ambasada popełniła błąd i stała się ofiarą legendy.
Amerykanie nie byli zachwyceni pomysłem zakupu Alaski. To „lodowa pustynia” i „już wyciśnięta cytryna” – twierdziła 150 lat temu gazeta „New York World”. I pytała: „po co Ameryce nowe terytorium, skoro ma tyle terenów, że nie może ich zaludnić, a kupno Alaski zwiększy jeszcze liczbę Indian, z którymi i tak jest dość kłopotów. W dodatku to odległe terytorium nie jest bezpośrednio połączone z USA i położone jest niebezpiecznie. Z wyjątkiem Aleutów i wąskiego pasa ziemi wzdłuż południowego wybrzeża nie warto wziąć tej ziemi nawet za darmo. Chyba, że znajdzie się tam jakieś złoto”. Alaskę wyśmiewano, nazywając ją „lodówką Sewarda” albo „ogrodem niedźwiedzi polarnych”. Ale Seward i wpływowy senator Charles Sumner uważali, że są ważne powody natury politycznej, by kupić Alaskę. Ich zdaniem taki krok naruszał interesy Brytyjczyków, którzy nie mogli już przyłączyć tego terytorium do Kanady.
Jak się okazało 30 lat później był to „interes życia” dla amerykanów – w Klondike odkryto złoto. Dziś koncerny wydobywcze zarabiają tam krocie, a mieszkańcy żyją w dostatku. Alaska, jako jedyny stan nie pobiera od obywateli podatków, lecz wypłaca im dywidendy z opłat za wydobycie ropy naftowej. Dzisiaj nad Klondike nie ma już tysięcy poszukiwaczy złota, lecz na Alasce złoto ciągle jest wydobywane. Są także złoża platyny, rudy miedzi, cyny, niklu i uranu; rozwinięty przemysł petrochemiczny, drzewny, papierniczy, hodowle reniferów i lisów. Morze dostarcza ogromnych ilości łososi, śledzi, krabów, langust czy krewetek.
Władze cywilne ustanowiono na Alasce dopiero w 1884 roku, a formalnie jako 49 stan USA uznana została dopiero w 1959 r. Do dzisiaj pojawiają się osoby wyliczające, że transakcja ta przysporzyła Ameryce (jako krajowi) więcej kosztów niż zysków. Jednak dla nas Polaków jest przysłowiowym „No 1” i na pewno jedną z najważniejszych transakcji na świecie.
Dlatego właśnie od kilku lat, przy okazji rocznicy zakupu Alaski, Polska Federacja Rynku Nieruchomości organizuje akcję „Drzwi otwarte”. Pośrednicy w obrocie nieruchomościami, którzy zgłaszają swój akces, w ramach przynależności do Stowarzyszeń zrzeszonych w PFRN i wykonywanej działalności społecznej, udzielają klientom bezpłatnych porad dotyczących obrotu nieruchomościami. Dzięki darmowym konsultacjom prowadzonym osobiście lub telefonicznie rokrocznie przez około 200 biur nieruchomości każdy chętny otrzymuje fachową wiedzę m.in. z zakresu: procedur i dokumentów niezbędnych do przeniesienia własności nieruchomości, wyjaśnienia skomplikowanego stanu prawnego nieruchomości lub sposobów radzenia z obciążeniami, które mogą stanowić przeszkodę w ich nabyciu, sposobów zabezpieczenia transakcji czy możliwości finansowania zakupu. Wielu klientów dzięki fachowej pomocy pośredników uświadamia sobie, że przeprowadzenie transakcji często tylko pozornie jest łatwe. Organizacja akcji „Drzwi Otwarte PFRN” jest szczególnie istotna od 2014 r., od czasu rządowej deregulacji zawodu pośrednika w obrocie nieruchomościami, na mocy której zawód ten może wykonywać każdy – nie obowiązują już żadne wymogi dotyczące poziomu wykształcenia, odpowiednich kwalifikacji, niekaralności czy przestrzegania standardów zawodowych. Propagowanie profesjonalnych usługa pośrednictwa, zgodnych z normami etycznymi i wysokimi standardami obsługi jest kluczowe nie tylko dla klientów, ale również dla samej branży.
Doradca KPGN.pl
Leszek A. Hardek
Doradca (DRN), ENF, zarządca i pośrednik
INTERCENTRUM Biuro Doradztwa i Obsługi Nieruchomości [ zobacz ]